To wygląda jak w horrorze
- ocenia pracownica wrocławskiego pogotowia. Ratownicy medyczni, którzy obsługują ponad milion mieszkańców województwa, przebierają się ze skażonych ubrań w zwykłym garażu, który nie ma nawet dostępu do bieżącej wody.
Zobacz tez: Raport specjalny o koronawirusie
Reporterzy Uwagi! TVN dotarli do pracownicy pogotowia ratunkowego, która opowiedziała, jak wygląda sytuacja w jednym z wrocławskich szpitali.
Lekarze i ratownicy sami musieli wyposażyć się w odzież ochronną, bo, jak mówi nasza rozmówczyni, w pewnym momencie rezerwy zostały wykorzystane.
- Wypracowałam własną technikę, zakładam fartuch, maskę, czepek, gogle, rękawice i wchodzę jako pierwsza. Dopiero gdy mam pewność, że pacjent nie stanowi dla nas zagrożenia, bo nie ma dodatniego wywiadu epidemiologicznego, to proszę mój zespół, żeby wszedł – opowiada kobieta.
Ratownicy powinni założyć pacjentowi maseczkę, jeśli sam jej nie posiada.
– Nie mamy ich za dużo, jak zaczniemy rozdawać maski pacjentom, to obawiam się, że moi ratownicy zostaną bez nich.
Wiedza z YouTube’a
Epidemia koronawirusa wymusiła na polskich ratownikach stosowanie się do nowych zasad.
- Wiemy jak zakładać sprzęt dzięki filmikom na YouTube’ie. To jedyne źródło informacji, bo nie zostaliśmy przeszkoleni jak założyć i zdjąć kombinezon ochronny – słyszymy od informatorki.
W internecie instrukcje ściągania kombinezonu ochronnego zamieszczają lekarze z Wielkiej Brytanii, Irlandii, a także Stanów Zjednoczonych. Rekomendowana przez szpital Johnsa Hopkinsa w USA zawiera aż 24 szczegółowe punkty.
Kierownictwo pogotowia we Wrocławiu poinformowało, że lekarze i ratownicy powinni wiedzieć, jak ściągać skażone kombinezony ze studiów. A jeśli nie pamiętają, to mogą przeczytać instrukcję obsługi.
Do redakcji Uwaga! TVN dotarł film pokazujący, w jakich warunkach pracowała załoga pogotowia ratunkowego we Wrocławiu. Widać na nim stertę kombinezonów porzuconych w kącie garażu.
- Warunki, które nam stworzyło pogotowie w miejscu, w którym mam zdezynfekować karetkę i zdjąć ten strój, a potem założyć nowy, moim zdaniem nie do końca spełniają warunki sanitarne i epidemiologiczne – mówi kobieta.
Ratownicy nie mogą nawet umyć rąk, bo w garażu nie ma bieżącej wody.
Koordynator od zdejmowania stroju
Zgodnie z prawidłową praktyką, przy zdejmowaniu skażonego stroju ochronnego powinien być obecny specjalny koordynator, który monitoruje sposób rozbierania się każdego członka załogi. Ratownicy z Wrocławia mówią, że u nich takiej osoby nie ma.
- To jest tak jak u sapera, jedna pomyłka powoduje lawinę – mówi pracownica pogotowia.
Pogotowie we Wrocławiu obsługuje ponad milion mieszkańców województwa. Załogi codziennie, nawet kilkanaście razy dziennie, przemierzają całe miasto, żeby po interwencji zdjąć kombinezon ochronny w nieprzygotowanym do tego garażu.
Procedury w pogotowiu w Szczecinie obowiązują
Ratownicy w wielu innych miastach w Polsce mają podobny problem. Okazuje się jednak, że są miejsca, gdzie dyrekcja szpitala stanęła na wysokości zadania. O bezpieczeństwo swoich pracowników zadbał m.in. szpital w Szczecinie.
Z powodu kłopotów lokalowych odkażanie karetek odbywa się w specjalnie dostosowanej myjni, jednak to pogotowie przygotowało procedurę. Jest też specjalny koordynator nadzorujący cały proces.
- Zgodnie z procedurą, kiedy zespół dojeżdża do bazy, zostawia karetkę w myjni sanitarnej, gdzie odbywa się dekontaminacja. W tym samym czasie dyspozytor informuje wyznaczoną osobę, aby dostarczyła zespołowi dodatkowe worki na odpady i odzież ochronną – mówi Paulina Targaszewska z Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie.
Po interwencji Uwaga! TVN Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego zadeklarował, że problem zostanie rozwiązany.
- Pogotowie przeznaczyło już kilka bardzo dużych pojemników, ponad tysiąclitrowych, na odpady medyczne, czyli m.in. na skafandry ratowników – zapewnia Michał Nowakowski.
Cały reportaż obejrzycie na stronie Uwagi! TVN.