Covid-19 w większości przypadków nie wywołuje ciężkich, zagrażających życiu objawów i nie wymaga hospitalizacji. Przy lekkiej formie choroby wywołanej koronawirusem, należy zachowywać się tak, jak w przypadku przeziębienia - przyznała w rozmowie z PAP dr Joanna Jursa-Kulesza, mikrobiolog, kierująca Samodzielną Pracownią Mikrobiologii Lekarskiej Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego i przewodnicząca zespołu kontroli zakażeń szpitala wojewódzkiego w Szczecinie.
Staramy się, aby nasz organizm nie marnował sił witalnych np. na chodzenie do pracy czy po zakupy. Ograniczamy wszelkie aktywności do niezbędnego minimum – czyli po prostu odpoczywamy, najlepiej w pozycji lekko uniesionej. Nawadniajmy dobrze organizm, bo to pomaga w wyrzuceniu wszelkich toksyn
– wyjaśnia mikrobiolog.
Czytaj też:
- Raport specjalny o koronawirusie
- Naturalne domowe metody na przeziębienie
- Coraz częściej dochodzi do zatrucia paracetamolem – dlaczego?
Leczenie COVID-19 w domu - tych objawów nie wolno przegapić
W przypadku leczenia lekkiej postaci COVID-19 w domu bardzo istotny jest stały kontakt z personelem medycznym, np. z lekarzem rodzinnym. Należy również obserwować, czy nie pojawiają się niepokojące objawy, takie jak:
- długo utrzymująca się wysoka temperatura, pomimo stosowania leków przeciwgorączkowych (tu zalecany jest paracetamol);
- coraz gorsze samopoczucie każdego kolejnego dnia;
- duszności - no najgroźniejszy objaw. Jeśli wystąpi, nie zwlekajmy z wezwaniem pogotowia.
Jeśli codziennie z coraz większym trudem pokonujemy niewielką odległość choćby do łazienki, może to już być objaw ciężkiego zapalenia płuc i być może trzeba będzie wspomagać się tlenem
– wyjaśniła dr Jursa-Kulesza.
Mikrobiolog podkreśliła również, że duże znaczenie ma spokój pacjenta.
Pacjenci często są obciążeni psychicznie tym, że to właśnie im się przytrafiło i ta myśl, że rzeczywiście jest się zakażonym koronawirusem u niektórych z nich powoduje, że uczucie tej choroby jest jeszcze bardziej spotęgowane.
COVID-19 - kiedy wezwać karetkę? Posłuchaj rozmowy z dr Pawłem Grzesiowskim, immunologiem.
COVID-19 - ile osób wymaga hospitalizacji?
Jak podkreśla dr Joanna Jursa-Kulesza COVID-19 w porównaniu do innychchorób nie przebiega ciężko.
W niewielu chorobach mamy do czynienia z sytuacją, w której ok. 85 proc. zakażonych przechodzi ją bezobjawowo. To dobra wiadomość dla nas: być może rzeczywiście większość społeczeństwa zachoruje, a nawet może nie będzie wiedziała, że jest chora.
Ekspertka dodała, że hospitalizacji może wymagać 15-20 proc. zakażonych koronawirusem SARS-CoV-2. Nieustannie wzrastająca liczba chorych w pandemii sprawia jednak, że grupa ta ciągle się powiększa.
Wyzwaniem dla służby zdrowia jest nie sama choroba, ale ogrom ludzi z infekcją, których trzeba będzie przede wszystkim zbadać, a potem być może pozostawić w szpitalu
– zaznaczyła dr Jursa-Kulesza.
Czy zachorowanie na COVID-19 daje trwałą odporność na ponowne zakażenie?
W odpowiedzi na pytanie, czy po przebyciu choroby pacjent jest odporny na kolejne zakażenie dr Jursa-Kulesza wskazała, że koronawirusy, jako wirusy przeziębieniowe, nie angażują odporności swoistej (nabytej), niejako "zatrzymując się" w większości przypadków na odporności nieswoistej – wrodzonej.
Odporność swoista będzie uruchamiana tylko w 10 proc. przypadków. Jeśli jesteśmy w dobrej kondycji, mamy dobre śluzówki, prawidłową odporność, 90 proc. infekcji kończy się na kontakcie z odpowiedzią nieswoistą
– wyjaśniła lekarka.
Jeśli pacjenci ciężko przechodzą chorobę, dochodzi do wytworzenia przeciwciał, ale, jak przyznała ekspertka, nie jest jasne, jak długo te przeciwciała się utrzymują w organizmie.
Nie mamy tu doświadczenia, nie mamy długoletnich obserwacji, w jakiej grupie chorych powstają, jakie mają znaczenie w obronie przeciwko kolejnemu zakażeniu, jakie miano przeciwciał będzie mianem ochronnym
– powiedziała dr Jursa-Kulesza. Ekspertka podkreśliła, że tym, co ma największe znaczenie w obronie przed koronawirusem jest dbanie o siebie, kondycja i odporność.
Koronawirus - czy pogoda ma wpływ na ryzyko zakażenia?
Chociaż do zakażenia koronawirusem może dojść w każdych klimacie, to niektóre warunki pogodowe szczególnie sprzyjają transmisji wirusa.
Teraz mamy bardzo sprzyjające warunki: jest duża wilgotność powietrza, niższe temperatury, w których wirusy bardzo dobrze się czują, częściej przebywamy w pomieszczeniach zamkniętych. Łatwość przekazywania chorób w tzw. kropelkach (wydostających się z dróg oddechowych) jest teraz znacznie większa
– tłumaczy ekspertka. I dodaje, że mikrobiolodzy i epidemiolodzy przy panujących obecnie warunkach nie dziwią się dużej liczbie zachorowań.
Jak działa koronawirus SARS-CoV-2 w organizmie?
Mechanizm działania wirusa SARS-CoV-2 jest podobny do większości wirusów: łączy się z receptorem komórki nabłonka dróg oddechowych, wchodzi do komórki, replikuje się wykorzystując komórkę gospodarza, która w konsekwencji ulega zniszczeniu, co powoduje u pacjenta m.in. szereg objawów, takich jak kaszel czy gorączka.
Drugim ważnym elementem działalności koronawirusa jest zakażanie komórek płucnych – pneumocytów.
Ten wirus, w ciężkim przebiegu choroby, powoduje tzw. wykrzepianie śródbłonkowe, które jest efektem obronnej reakcji organizmu, a więc wytwarzania różnego rodzaju cytokin, co w konsekwencji prowadzi do tzw. burzy cytokinowej. Pacjenci mają więc ciężkie zapalenia płuc, wynikające z - można powiedzieć - uruchomienia własnych mechanizmów odpornościowych
– wskazała mikrobiolog.
Zaznaczyła, że wbrew wcześniejszym obawom lekarzy, choroba wywołana wirusem nie powoduje masywnego włóknienia płuc.
Jak dodała, w SARS-CoV-2 "nie ma niczego nietypowego", a jedyną nowością jest to, że "nasze organizmy nie są przygotowane na tę formę koronawirusa".
Organizm dopiero się z nim zaznajamia, czyli musi minąć 10-14 dni na to, żeby wytworzył prawidłową odporność swoistą
– powiedziała mikrobiolog.