Znaczny spadek zachorowań na grypę odnotowała także Światowa Organizacja Zdrowia. Mimo że pacjencji z objawami sugerującymi grypę są badani w jej kierunku, to i tak nowych przypadków jest wyjątkowo mało. W Australii, gdzie sezon grypowy przypada na miesiące letnie, odnotowano zaledwie 14 przypadków, dla porównania w 2019 roku było ich blisko 400! Podobnie sytuacja wygląda w Chile. Od kwietnia do października grypę rozpoznano u 12 osób, w minionym roku w tym samym okresie chorych było 7 tysięcy.
Czy koronawirus wyparł grypę?
To zdaniem badaczy za daleko idące stwierdzenie. Zatem, co się stało z grypą?
Koronawirus SARS-CoV-2 jest dużo bardziej zajadły niż wirus grypy. Fakt, że pacjentów z klasyczną grypą jest w tym roku znacznie mniej może być wynikiem tzw. interferencji wirusowej. Dr Elisabett Groppelli, wirusolożka i wykładowczyni na Uniwersytecie Londyńskim tłumaczy, że wirusy zachowują się jak pasożyty.
Wirus, który już znajduje się w organizmie, nie chce mieć konkurencji i zrobi wszystko, aby zniszczyć inny patogen. W praktyce oznacza to, że jeśli wystarczająca liczba ludzi ma jednego wirusa (w tym przypadku SARS-CoV-2), inne wirusy (np. grypy) będą miały ograniczoną możliwość rozprzestrzeniania się.
Co ciekawe, taki sam mechanizm zaobserwowano w przypadku tzw. świńskiej grypy (A/H1N1) oraz wirusów SARS i MERS. W pierwszym przypadku badacze z Uniwersytetu z Yale dowiedli, że rynowirusy - odpowiedzialne za zwykłe przeziębienie - chroniły ludzi przez zakażeniem wirusem A/H1N1. Czy tak samo zadzieje się w przypadku koronawirusa i grypy? W ocenie dr Groppelli odpowiedzi na to pytanie będzie można udzielić dopiero zimą.
Dlaczego zachorowań na grypę jest mniej?
Wirus grypy, podobnie, jak nowy koronawirus przenosi się drogą kropelkową. Oba wirusy mogą też osiadać na różnych powierzchniach, możemy je mieć także na dłoniach. Pandemia sprawiła, że dużo bardziej przestrzegamy podstawowych zasad higieny. Częściej myjemy i dezynfekujemy ręce, zwłaszcza po przyjściu do pracy, powrocie do domu czy skorzystaniu z komunikacji miejskiej.
Dodatkowo unikamy kontaktów z osobami chorymi oraz dużych skupisk ludzkich. Nosimy także maseczki i trzymany dystans społeczny, a to najlepsze metody na przerwanie transmisji wirusa.
Grypa w Polsce
Mniejszą liczbę zachorowań na grypę zarejestrowano także w Polsce. Państwowy Zakład Higieny poinformował, że od 16 do 22 października 2020 roku w Polsce zarejestrowano 66 tys. 68 zachorowań i podejrzeń zachorowań na grypę. W roku poprzednim w tym samym okresie było ich było 112 tys. 264 zachorowania.
Jeszcze grypy nie ma. Grypa dopiero będzie. Mamy na razie paragrypę. Leczone przypadki, które są podawane opinii publicznej przez Państwowy Zakład Higieny, to są przypadki grypy i paragrypy, więc samej grypy jeszcze nie ma
- podkreślił dr Michał Sutkowski w rozmowie w PAP-em.
Specjalista pokreślił, że nasilenia grypy możemy spodziewać się "pod koniec grudnia, a szczytu w pierwszej dekadzie lutego". Być może dzięki pandemii "nauczmy się dystansować, nie wchodzić komuś na głowę przy kasie w supermarkecie, nie kasłać na kogoś, może nauczymy się myć ręce i kichać nie w przestrzeń publiczną, tylko w chusteczkę", a tym samym zatrzymać transmisje wirusa.
Mimo że zachorowań na grypę w tym sezonie jest wyraźnie mniej, to nie można zapominać o szczepieniu. To wciąż najlepsza forma ochrony nie tylko przed samą grypą, ale również przed nowym koronawirusem.
Źródło: dailymail.co.uk / PAP
Dlaczego warto się zaszczepić? Odpowiedź znajdziecie w filmie: