Influencerka pokonała COVID-19
Arielle Charnas to znana influencerka z Nowego Jorku, która chętnie dzieli się swoim codziennym życiem na Instagramie.
Zobacz także: Raport specjalny o koronawirusie
18 marca blogerka opublikowała post, w którym zdradziła, że jest chora na COVID-19. Arielle dokuczało początkowo drapanie w gardle i postępująca gorączka. Charnas straciła też powonienie i smak. Wynik testu na obecność koronawirusa był pozytywny. Zachorował również jej mąż. Arielle najbardziej obawiała się o zdrowie ich dwóch córeczek (1,5 roku i 4 lata). Dziewczynki nie zachorowały. Charnas każdego dnia publikowała na Instagramie nagranie, w którym opisywała swoje zmieniające się samopoczucie. Odpowiadała też na bieżąco na pytania obserwatorów. Jakie były pierwsze u niej objawy choroby, jak udało jej się wykonać testy (co w Nowym Jorku nie jest takie proste), którego dnia poczuła się już lepiej.
Zobacz też: Koronawirus SARS-CoV-2 - wszystko co musisz o nim wiedzieć
Cena popularności
Arielle Charnas postanowiła wykorzystać swoją popularność w mediach społecznościowych i zaapelowała do swoich obserwatorów, by stosowali się do narzuconej społecznej izolacji i pozostali w domu. Ona sama nie wie, od kogo się zaraziła, ponieważ kontaktowała się z wieloma osobami. Ku zaskoczeniu blogerki w odzewie na jej apel obserwatorzy zaczęli zarzucać jej, że na swojej chorobie próbuje się wypromować i zarobić. Co poniektórzy pisali nawet, że Amerykanka symulowała chorobę. Charnas odniosła się do tych zarzutów w jednym ze swoich instastory, w którym tłumaczyła, że nigdy nie posunęłaby się do czegoś tak podłego, jak symulowanie ciężkiej choroby.
Po 14 dniach kwarantanny, które Arielle spędziła z rodziną w swoim nowojorskim apartamencie, wszyscy przenieśli się do domu pod miastem, gdzie zamierzają przeczekać do końca pandemii.
Zobacz też: