Współczynnik reprodukcji wirusa – co to takiego?
Współczynnik reprodukcji wirusa (R) świadczy o zaraźliwości patogenu. Pokazuje, ile średnio osób jest w stanie zakazić jeden pacjent, u którego stwierdzono chorobę - w tym wypadku COVID-19. Współczynnik R informuje więc, na jakim etapie jest epidemia i w jakim kierunku się rozwija. Przyjmuje się, że jeśli współczynnik reprodukcji wirusa wynosi 1 lub więcej - epidemia się rozszerza. Jeśli zaś wynosi poniżej 1 - wygasa.
Jak tłumaczyła na antenie TVN24 doktor nauk medycznych Joanna Jursa-Kulesza, specjalistka mikrobiologii lekarskiej i kierownik katedry lekarskiej Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego, współczynnik reprodukcji wirusa wynosi już ponad 1,5. Co to oznacza?
Już wiemy, że jedna osoba zaraża średnio 1,5 osoby. To jest bardzo zła wiadomość, ponieważ jeśli dzisiaj odnotowano 4280 nowych zakażeń, to w niedługim czasie liczba ta będzie półtora raza większa
– mówiła na antenie TVN 24 specjalistka.
Przypomnijmy, że jeszcze na początku lipca współczynnik reprodukcji wirusa w Polsce wynosił 0,98, co oznaczało ograniczanie się epidemii. Niestety już pod koniec lipca wskaźnik R wzrósł do 1,05, by dzisiaj osiągnąć poziom 1,5.
Koronawirus w Polsce - sytuacja w szpitalach
Jak przyznała dr Joanna Jursa-Kulesza wielu pacjentów nie poradzi sobie w warunkach izolacji domowej i będzie wymagało hospitalizacji. Tymczasem środowisko lekarskie jest mocno zaniepokojone przygotowaniem do tej sytuacji placówek medycznych.
Brakuje personelu medycznego, który też chodzi na kwarantanny, ludzie są nadal nieodpowiedzialni, przychodzą chorzy do pracy. Potem okazuje się, że było to zakażenie koronawirusowe. Całe oddziały czasami wymagają takich kwarantann, narażeni są pacjenci. Jest to olbrzymi problem
- przyznała ekspertka i zaapelowała, by każdy, kto się czuje źle, został w domu.
Co zrobić, by zatrzymać rozprzestrzenienie się wirusa?
Zdaniem dr Joanny Jursy-Kuleszy najważniejsze jest, by jak najszybciej ograniczyć aktywność społeczną wszędzie tam, gdzie jest to możliwe.
Nie chodźmy z dziećmi popołudniami na różne zajęcia pozaszkolne, zostańmy w domu, nie chodźmy do galerii, róbmy zakupy w sposób bardzo przemyślany. Z tym, czego nie trzeba robić, dajmy sobie na razie spokój
- powiedziała.
Dodała także, że jeśli przez najbliższe dwa tygodnie uda nam się pokazać, że wirus nie rozprzestrzenia się aż tak bardzo, istnieje szansa na przetrwanie pandemii.
Czy grozi nam twindemia?
W czasie rozmowy na antenie TVN 24 został również poruszony temat grypy sezonowej. Czy grozi nam twindemia (jednoczesna epidemia grypy i koronawirusa)?
Na razie nie widać zachorowalności na tę chorobę. Będzie ona dopiero wysoka w styczniu, lutym i marcu. Dopiero wtedy będziemy w pełni widzieć problem dwóch niebezpiecznych wirusów
– tłumaczyła dr Joanna Jursa-Kulesza.
Dodała także, że dopiero wtedy zobaczymy, jak te dwa wirusy znoszą się nawzajem.
Istnieje jednak spore prawdopodobieństwo wynikające z podobnej budowy wirusów, że jeden może wyprzeć drugiego w nadchodzących miesiącach, co może być korzystnym zjawiskiem
– dodała specjalistka.
Źródło: TVN24
