Lekarze z tak zwanych krajów trzecich (w tym z Ukrainy), aby zdobyć pracę w Polsce, muszą się przygotować do bardzo trudnego egzaminu oraz zainwestować sporo pieniędzy (sama nostryfikacja dyplomu to koszt 2 695 złotych, a do tego dochodzi jeszcze bezpłatny staż w szpitalu). Aby dostać pracę w Polsce najpierw zdać trzeba egzamin z języka polskiego, a potem nostryfikować dyplom, co w praktyce oznacza, że należy zdać bardzo trudny egzamin na jednej z uczelni medycznych. Nostryfikacja dyplomu z medycyny ukończonej np. w Kijowie oznacza uznanie tego ukraińskiego dyplomu za równoważny z polskim. Lekarze po nostryfikacji dyplomu muszą odbyć 13 miesięczny stażu podyplomowy, za który nie dostają wynagrodzenia. Polscy lekarze za taki sam staż wynagrodzenie otrzymują.
Polski rząd ma plany, by zamiast nostryfikacji dyplomu lekarzy z krajów trzecich objął ogólny system uznawania kwalifikacji, który stosuje się dla obywateli Unii Europejskiej. Według nowych planów lekarze spoza Unii Europejskiej nie musieliby również zdawać lekarskiego egzaminu końcowego i odbywać bezpłatnego 13 miesięcznego stażu podyplomowego przed rozpoczęciem pracy w Polsce. Proces uznania kwalifikacji byłby też tańszy niż nostryfikacja dyplomu - wynosiłby 735 złotych.
Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, mówi w rozmowie z TVN24.pl, że pewien sposób weryfikacji wiedzy lekarzy trzeba utrzymać:
Egzamin powinien być poprzeczką, która przepuszcza tych, którzy osiągnęli tą właściwą wiedzę medyczną, żeby stanąć przy łóżku chorego.
Natomiast Katarzyna Zawada z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego twierdzi, że dopiero po porównaniu programu nauczania można by poprosić lekarza o uzupełnienie wiedzy:
Jeżeliby występowały pewne rozbieżności, to w celu wyrównania poziomu taki staż adaptacyjny lub ewentualnie jakiś test musiałby zostać przeprowadzony.
Więcej na ten temat na TVN24.pl: Ukraińscy lekarze mile widziani w Polsce. Ma być taniej i łatwiej