"Ospa party" – modna na wspólne chorowanie
Zdrowie to jedna z najcenniejszych rzeczy, o jaką powinniśmy dbać każdego dnia. Podczas pandemii covid-19 nauczyliśmy się również, jak ważna jest odpowiedzialność, nie tylko za siebie, ale także za innych. Istotne jest więc to, aby podczas choroby niezależnie czy jest to grypa, ospa czy inna przypadłość, nie udawać się w miejsca publicznie i nie zarażać innych.
Niestety nie każdy podziela tę zasadę. Pewna influencerka opublikowała niedawno post, w którym przyznała, że zorganizowała chrzciny najmłodszego synka mimo tego, że od dwóch tygodni w ich domu panował wirus ospy, który kolejno przechodził na dzieci.
Blogerka nie zmieniła planów i nie odwołała imprezy.
"Ospa party" – niebezpieczeństwo
W komentarzach zawrzało. Internauci krytycznie wypowiadali się na temat organizacji imprezy w takich warunkach.
Mama odpowiedziała jednak, że każdy z gości został poinformowany o sytuacji, a na przyjęcie z okazji chrztu ludzie przychodzili dobrowolnie.
U nas wszyscy byli poinformowani o stanie zdrowia naszych dzieci. Ci, którzy chcieli, zrezygnowali, wszyscy pozostali podjęli świadomą decyzję. 99% gości ospę miała za sobą. I tak wiem, że ten sam wirus przenosi półpaśca. Dlatego powtórzę – świadoma i dobrowolna decyzja
– pisała na Instastory.
Czym jest "ospa party"?
"Ospa party" to nic innego jak spotkanie zdrowych dzieci z chorymi. "Przyjęcie" to ma na celu zarazić wirusem ospy osoby zdrowe. Jak się okazuje, nie jest to trudne ze względu na przenoszenie się wirusa drogą kropelkową. Wystarczy zatem przebywać z chorymi w jednym pomieszczeniu, by uzyskać oczekiwany rezultat.
Kluczowe pytanie brzmi: po co? Zwolennicy "ospa party" tłumaczą, że jeśli dziecko przejdzie chorobę w młodym wieku, przebieg będzie łagodniejszy. Podczas dyskusji padają także argumenty, bowiem przejście ospy w czasach dzieciństwa pozostawia odporność na całe życie.
Jak jest naprawdę?
Takie "imprezy" to jednym słowem dramat i stwarzanie zagrożenia dla zdrowia i życia. Ja zapytałabym prawników, co za to grozi. Niebezpieczeństwo powikłań po przechorowaniu ospy wcale nie jest takie znikome. Pamiętajmy, że w przebiegu tych powikłań odnotowujemy również zgony. Gdyby ospa przebiegała zawsze łagodnie, to lekarze by o tym szeroko mówili i nie potrzebowalibyśmy szczepionki przeciwko tej chorobie
- zaznacza w rozmowie z WP Parenting ekspertka, Doktor Lidia Stopyra, kierująca Oddziałem Chorób Infekcyjnych i Pediatrii Szpitala Specjalistycznego im. S. Żeromskiego w Krakowie.
źródło: edziecko.pl