Kiedy dziecko jest niemowlakiem jego nieprzerwany kontakt z mamą jest naturalny i w pełni zrozumiały. Zwłaszcza, gdy maluch jest karmiony piersią. Jednak w pewnym momencie, każda mama zaczyna zastanawiać się, kiedy w końcu będzie mogła wyjść choćby na godzinną sesję jogi bez wyrzutów sumienia, że dziecko pozostawione w domu zanosi się histerycznym płaczem. O tym, do jakiego czasu „uzależnienie” od mamy jest normalne, a kiedy zaczyna powodować dysfunkcyjność całej rodziny oraz jak w bezpieczny sposób luzować „pępowinę”, porozmawialiśmy z edukatorką pozytywnej dyscypliny - Iwoną Michniewicz.
Zobacz też: Dlaczego rodzeństwo się kłóci? Czy rodzic zawsze musi reagować?
Mama zniknęła!
Kiedy maluch ma 7-9 miesięcy zaczyna zauważać, że mama to odrębna istota. Do tego czasu było przekonane, że stanowią z mamą jedność. Teraz, kiedy traci ją z pola widzenia, jest przekonane, że zniknęła na zawsze! Jest to naturalny etap rozwoju każdego dziecka. Zrozumiała wydaje się też reakcja malucha na „zniknięcie” ukochanej mamy. Dziecko zaczyna protestować. Od tego momentu niektóre dzieci nie odstępują mamy na krok. Tak na wszelki wypadek, gdyby znowu miała zniknąć. Niektóre roczniaki bez problemu rozstają się z mamą, a u innych lęk utrzymuje się do 2., czasami do 3. roku życia. I jak przekonuje Iwona Michniewicz, zwykle mija. Trwa maksymalnie do momentu, kiedy rozwinie się u niego abstrakcyjne myślenie. Wówczas będzie potrafiło zrozumieć zaistniałą sytuację – mamy teraz nie ma ale na 100% wróci. Czasem może się zdarzyć, że przestaje być po prostu etapem rozwojowym, a rozwija się zaburzenie lękowe i to już jest sytuacja, w której trzeba poszukać pomocy specjalisty. Jeśli dziecko zawsze po wyjściu mamy płacze rozpaczliwie i bardzo długo nie daje się ukoić – jest to sygnał, by to sprawdzić.
Zaspokojenie potrzeb dziecka
Jak tłumaczy ekspertka, małe dziecko sygnalizuje swoje potrzeby tak jak potrafi, może po prostu chce się przytulić, a może chce mu się siusiu. Niestety rodzice często dbają o zaspokojenie potrzeb fizjologicznych, jednocześnie spychając emocjonalne potrzeby najmłodszych na dalszy plan. A emocje są ważne i potrzebne. Nigdy nie można ich dyskredytować.
Do 4. roku życia dziecko ma ukształtowane z tyłu głowy przekonania kim jest, czy jest ważne czy świat jest bezpieczny, czy ludzie którzy są wokół niego się nim interesują. U 7-latka ten system przekonań jest już „na sztywno” utrwalony. Dziecko w pierwszych latach życia wypracowuje sobie sposób zyskania atencji rodziców i swoje strategie działania. Jego wszystkie potrzeby emocjonalne muszą być zaspokojone, było w homeostazie. Brak równowagi powoduje, że jest mu ciężko funkcjonować i w jego głowie powstają niesprzyjające przekonania typu „nie jestem ważny”. Dziecko, by mogło zachowywać się lepiej, musi poczuć się lepiej. Należy je przytulić, zauważyć emocje, np: „widzę, że jest Ci smutno” . Kiedy się uspokoi wtedy porozmawiać: „cieszę się, że już się lepiej czujesz”. Histeria to jest przejaw jakiejś niezaspokojonej potrzeby. To co my widzimy jest czubkiem góry lodowej. Widzimy zachowanie, a nie dostrzegamy przyczyn, które są jak ta podwodna, ogromna część góry lodowej. Rolą rodzica jest więc sprawdzenie jakie tam są potrzeby i je zaspokoić. Emocje są potrzebne, jedynie sposób wyrażania tych emocji może nie być do końca dobry. Nigdy emocji nie można dyskredytować
-wyjaśnia Iwona Michniewicz.
Zobacz też: Płacz dziecka, czyli co niemowlę chce nam powiedzieć?
Mama i tata są tak samo ważni
Przywiązanie do mamy jest zupełnie naturalne, nie da się jej niczym zastąpić, ale jak przekonuje Iwona Michniewicz, tatę trzeba angażować w opiekę nad dzieckiem od samego początku.
Tatusiowie często powtarzają, że zbudują więź z dzieckiem, jak maluchy podrosną. A najsilniejszą więź tworzy się w ciągu pierwszych trzech lat życia
-mówi ekspertka i tłumaczy, że w opiekę i wychowanie dziecka muszą być zaangażowani oboje rodzice. Po równo.
Najważniejsze, by nie doprowadzić do sytuacji dysfunkcyjnych, kiedy mama jest zmęczona, bo wszystko jest na jej barkach i sfrustrowany tata, który chciałby też pobyć chwilę z dzieckiem, ale też i ze swoją żoną. Bliska więź jest oczywiście ważna, ale zbytnie poświęcenie się dla dziecka nie jest dobre, bo może powodować uzależnienie. Nie należy zapominać, że istnieje świat poza dzieckiem. Taki model, który zakłada, że potrzebne jest wsparcie obu stron, a więc że potrzeby dzieci są tak samo ważne, jak potrzeby rodziców, jest elementem metody pozytywnej dyscypliny. Jest to metoda wychowywania bez nagród i kar, oparta na wzajemnym szacunku i na długofalowym efekcie. Nie skupiamy się wyłącznie na tu i teraz, ale zastanawiamy się jak nasze działania przybliżają dziecko do budowania życiowych kompetencji. Z założenia tej metody, na efekty wychowawcze trzeba poczekać bo chodzi o to, by wychować człowieka, który ma adekwatne poczucie własnej wartości, poczucie sprawczości, który jest gotowy brać odpowiedzialność za własne życie a nie tylko „przetrwać” czas dzieciństwa.
-tłumaczy Iwona Michniewicz.
Życie poza macierzyństwem również istnieje!
Dobrostan mamy jest równie ważny, jak samopoczucie naszego dziecka. Powiedzenie szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko nie wzięło się znikąd. To, jak funkcjonuje mama poza sferą rodzicielską ma ogromne przełożenie na to, jaką jest mamą. Dlatego w ogromie macierzyńskich obowiązków trzeba też znaleźć chwilę dla siebie. Tu przydatne może okazać się narzędzie pozytywnej dyscypliny tzw. „specjalny czas”. Rytuał polega na tym, że spędzamy czas z dzieckiem na 100 procent. Skupiamy się tylko na nim. Wyłączamy telefon i wspólnie bawimy się w zaproponowaną przez dziecko zabawę, która nam też sprawi przyjemność. Czas mamy i dziecka powinien mieć swoją sztywną nazwę. W takiej formule bardziej zaspokoimy potrzebę przynależności i znaczenia dziecka.
Ważne żeby nazwać ten czas, ponieważ do mózgu dziecka dociera wtedy informacja: „kochanie teraz jest ten czas, kiedy jest nasze „sam na sam”. To sygnał dla dziecka, że jest dla mamy ważne. Umawiamy się z dzieckiem, że jest to np 15 min. Praktyka i badania mówią, że by zaspokoić potrzebę przynależności i znaczenia – dziecko musi czuć się kochane, ale musi czuć, że ma wpływ na to, co się dzieje, wystarczy dwa razy po 15 min dziennie. Pod koniec zabawy warto podziękować, że wspólnie spędzony czas.
- proponuje ekspertka.
To nie znaczy, że nie spędzamy z dzieckiem więcej czasu, gdy tylko mamy możliwości. To jest takie absolutne minimum które dla dzieci do 6 r.ż. powinno na tyle zaspokoić ich potrzebę bliskości by nie pojawiało się taki zabieganie o uwagę non stop.
Po wspólnie spędzonym czasie, możemy dziecku wytłumaczyć, że teraz mama będzie miała swój czas np. na przeczytanie książki, gazety lub wykonanie treningu. A ono może w tym czasie ułożyć puzzle czy pobawić się ciastoliną.
Zobacz też: Menu dla mam od dietetyka. Dla kobiety w ciąży, dla mamy karmiącej, pracującej i w okresie menopauzy
Zmiany wprowadzajmy sukcesywnie
Najgorsze dla dziecka są zmiany nagłe. Wszystkie nowości, jakie chcemy wprowadzić do naszej codzienności, która jest oparta na pewnym schemacie i rytuałach należy wprowadzać sukcesywnie. Kolejnym wartym uwagi narzędziem pozytywnej dyscypliny jest sporządzenie obrazkowego planu dnia. Rozrysowujemy dziecku wszystkie aktywności dnia. W momencie, kiedy będziemy chcieli coś zmodyfikować np. że po podwieczorku mama idzie na jogging, tłumaczymy dziecku i wskazujemy tą aktywność na planie dnia. Dziecko działające według określonego planu, szybciej akceptuje zmianę.
Kiedy mama chce nieco poluzować więzy z dzieckiem, warto by zadbała o jego poczucie bezpieczeństwa przy innych.
Nie możemy liczyć na to, że dziecko, które jest tylko z mamą przez 3 lata, potem będzie otwarte do świata. Musimy od małego starać się o kontakty towarzyskie, relacje międzyludzkie. Trzeba pokazywać, że otwarcie na innych ludzi, to jest coś naturalnego. Jeżeli dziecko ma temperament, że trudniej się adaptuje na zmiany, będzie to wymagało więcej czasu. Im wcześniej zaczniemy adoptować malucha na rożne sytuacje życiowe, tym lepiej. Kompetencje rozstawania się z dorosłymi dziecko nabywa sukcesywnie. Dla dzieci zmiany z dnia na dzień są bardzo trudne.
-mówi ekspertka.
Kiedy mama dojrzała już do decyzji, że chciałaby np. wyjść wieczorem z koleżankami, przygotowania powinna rozpocząć już kilka tygodni wcześniej. Jeżeli wcześniej tylko ona kąpała i czytała dziecku do snu, sukcesywnie powinna wdrażać w tę aktywność tatę. Dziecko powoli przyzwyczaja się do nowej sytuacji.
Krótkie znikanie również pozwala oswoić dziecko z nową sytuację. Zawsze należy tłumaczyć i uprzedzać, co się będzie działo. Natomiast nie przedłużać tego tłumaczenia, nie usprawiedliwiać się przed dzieckiem bo wtedy ono będzie czuło, ze dzieje się coś złego. Traktujmy te rozstania jako coś naturalnego
Kiedy już wyjdziemy, można też do dziecka zadzwonić i porozmawiać. Jednak tu trzeba mieć na uwadze, że taki telefon może dziecko zarówno uspokoić, że mama wcale nie „zniknęła”, ale może też je rozdrażnić „dlaczego nie jest ze mną?”. Jeśli dziecko jest spokojne z opiekunem po wyjściu mamy, nie ma potrzeby „zdalnej interwencji”.
Pozwól dziecku na samodzielność
Na luzowanie więzi z mamą ma wpływ także samodzielność dziecka. Ważne, by nie przeoczyć momentów, kiedy dziecko chce samo stawać się samodzielne. Kiedy zaczyna się interesować pewnymi zabawami czy czynnościami samo, trzeba mu na to pozwolić i dać przestrzeń. Nawet jeśli samodzielne jedzenie spowoduje bałagan, a samodzielne zakładanie butów czy kurtki wydłuży nieco czas wyjścia z domu.
Dzieci mają okna rozwojowe, czyli sytuacje kiedy łatwo im jest zdobyć pewną kompetencje np. samodzielne jedzenie lub ubieranie się. Niektóre 2-latki w żłobkach są już w stanie same nałożyć rajstopki. Dziecko stanie się samodzielnie, kiedy mu na to pozwolimy oczywiście zapewniając wsparcie w razie potrzeby. Nadopiekuńczość nie pozwala dziecku rozwinąć skrzydeł. Warto więc stosować zasadę: nigdy nie rób za dziecko nic, co potrafi zrobić samo.
-wyjaśnia Iwona Michniewicz.