Nel trafiła do szpitala w Warszawie przy ul. Niekłańskiej jeszcze w grudniu. Miała wtedy zapalenie płuc i sepsę. 5 stycznia tego roku lekarze zadecydowali o wypisaniu dziecka, jednak nie poinformowali matki o igle odkrytej w płucach Nel.
Igła ma 21 milimetrów i znajdowała się na zdjęciu rentgenowskim wykonanym w dniu przyjęcia dziecka do szpitala. Jednak w dokumentacji medycznej nie ma wzmianki o ciele obcym w płucach dziecka. Dopiero, gdy Nel zabrała z domu karetka pogotowia na oddział intensywnej terapii, lekarze zorientowali się, że w płucach dziecka coś jest.
Jak się tam dostała? - Pani doktor powiedziała, że ktoś musiał jej wrzucić przez rurkę tracheostomijną – mówiła Olga Guz, mama. Nel ma wielowadzie, nie chodzi, słabo widzi i słyszy, oddycha właśnie przez rurkę tracheostomijną.
Operacja przerwana
Dziewczynka została przeniesiona do szpitala przy ul. Żwirki i Wigury w Warszawie. Lekarze zadecydowali, że będą próbować dotrzeć do igły przez bronchoskopię, wpuścili dziecku kabelek z kamerką, ale nie udało się zlokalizować ciała obcego. Zapadła decyzja o operacji, ale ryzyko śmierci pacjentki w trakcie było bardzo duże (w pięciostopniowej skali anestezjolodzy ocenili je na cztery). W piątek Nel została jednak poddana operacji. Igła znajduje się w oskrzelu, co ustalono dopiero na stole operacyjnym. Lekarze nie zdecydowali się na podjęcie ryzyka i kontynuowanie operacji. Dziecko musi urosnąć, kolejna próba wydobycia igły będzie mogła być podjęta za kilka lat.
Więcej na TVN24.pl: Operacja małej Nel przerwana. Nie wyjęli igły z oskrzeli