Obserwacje lekarzy pokazują, że u części osób, u których choroba miała ciężki przebieg, może dojść do trwałego uszkodzenia tkanki w płucach. Takie zmiany obserwowano już u pacjentów ze świńską grypą lub zakażonych SARS 1.
Zobacz także: Raport specjalny o koronawirusie
Dziś już wiemy, że u tych chorych doszło do zwłóknienia płuc. Oznacza to tyle, że tkanka jest zniszczona i wymiana gazowa nie przebiega prawidłowo. Tym samym te osoby mogą cierpieć na przewlekłe dolegliwości ze strony układu oddechowego - mówi dr Paweł Grzesiowski, pediatra, immunolog.
Czy u chorych na COVID-19 może dojść do zakażenia bakteriami?
Osłabienie spowodowane zakażeniem koronawirusem SARS-CoV-2 sprawia, że inne patogeny - w tym bakterie - łatwiej wnikają do organizmu.
Bardzo często u pacjentów dochodzi do wtórnego zapalenia płuc. Takie zakażenie może doprowadzić do rozwoju sepsy, a ta stanowi bezpośrednie zagrożenie dla życia. Może także dojść do rozwoju bakteryjnego zapalenia płuc oraz niewydolności wielonarządowej. Taki stan może doprowadzić do zawału serca, udaru mózgu czy niewydolności nerek - mówi specjalista.
Takie powikłania obserwuje się przede wszystkim u tych pacjentów, u których przebieg zakażenia jest ciężki i, niestety, mogą one doprowadzić do śmierci chorego.
Jak szybko płuca się regenerują?
Zdaniem lekarzy pokonanie choroby - u części chorych - na długo pozostawia ślad. Najnowsze badania pokazują, że zmiany w płucach czy w sercu mogą być widoczne nawet przez wiele lat.
Pacjenci, u których choroba miała ciężki przebieg obserwuje się zaburzoną pracę serca. Dodatkowo osoby, które były podłączone do respiratora są dużo bardziej osłabione i powrót do zdrowia trwa u nich znacznie dłużej. Cześć wentylowanych pacjentów musi przyjmować leki uspokajające, a nie są obojętne dla układu nerwowego. Długo utrzymujące się niskie ciśnienie może również zaburzyć pracę nerek - mówi dr Hemang Yadav, Mayo Clinik Rochester.