Koronawirus. Jak doszło do zakażenia?
Elizabeth Schneider to 37-letnia mieszkanka Seattle, która ma za sobą przebytą chorobę COVID-19. Do zakażenia doszło na przyjęciu u znajomych pod koniec lutego 2020 roku. W czasie imprezy nikt nie wykazywał objawów koronawirusa. Dopiero po trzech dniach niektórzy goście zaczęli się nieco gorzej czuć, w tym Elizabeth. Schneider obudziła się po weekendzie nieco zmęczona.
Po kilku godzinach zaczęły mnie boleć mięśnie i głowa, dostałam gorączki, która szybko urosła do 39,4 stopni Celsjusza. Dostałam dreszczy oraz odczuwałam mrowienie w rękach i nogach
-opisuje swoją historię na Facebooku Amerykanka.
Zobacz też: Koronawirus SARS-CoV-2 - wszystko co musisz o nim wiedzieć
Domowa izolacja
Elizabeth Schneider zaczęła brać leki, które zażywała podczas grypy. Po kilku dniach gorączka ustąpiła. Liz wykonała testy na własna rękę. Wynik okazał się pozytywny. Nie była jednak hospitalizowana. Wirusa pokonała w warunkach domowych, choć poprosiła swoją koleżankę, by w razie gdyby jej stan się pogorszył, zawiadomiła szpital. Na szczęście nie było takiej potrzeby. Służby sanitarne zaleciły jej jednak, by pozostała w kwarantannie domowej przez co najmniej kolejnych 7 dni.
Nie byłam w szpitalu, bo nie każdy przypadek zakażenia wymaga hospitalizacji. Nawet nie poszłam do lekarza, bo myślałam, że to po prostu grypa
- napisała wyleczona kobieta na Facebooku, która apeluje do wszystkich swoich znajomych i obserwatorów, by o siebie dbali, przestrzegali higieny, pili dużo wody, a w razie podejrzeń robili testy na obecność koronawirusa.
Zobacz też: Jak zrobić żel antybakteryjny? Koszt, zastosowanie i działanie żelu dezynfekującego ręce