Co to jest samoregulacja i dlaczego dziecko powinno się jej nauczyć?
Dorota Jakubowska - Kurzec, Edukator Pozytywnej Dyscypliny, Coach, Trener Biznesowy, Trener FRIS: Najprościej mówiąc samoregulacja to proces, który skupia się na odzyskiwaniu energii i dążeniu do równowagi. To sposób, w jaki nasz autonomiczny układ nerwowy reaguje na stres, uruchamiając przy tym różne procesy metaboliczne zużywające energię, jakie procesy kompensacji uruchamiamy, by odzyskać równowagę i spokój. Inaczej mówiąc, jak reagujemy na stres, jak sobie z nim radzimy, ile energii nam zabiera poradzenie sobie ze stresem i jak ją uzupełniamy. Samoregulacja odpowiada na pytanie: „Dlaczego teraz?”
Dlaczego warto uczyć dzieci samoregulacji? Bo w perspektywie lat, od dziecka do dorosłości łatwiej będzie rozumieć stresory, czyli czynniki, które wywołują stan podwyższonego napięcia lub alarmu w organizmie i będziemy w stanie je redukować. Łatwiej też będzie dzieciom uodparniać się na stres – najprościej mówiąc. Nie oznacza to, że stres jest zawsze „zły” – pewien poziom stresu jest nam niezbędny do tego, by funkcjonować, podejmować działania, uczyć się, etc. O czym mówię? Mamy 7 stanów pobudzenia (od pobudzenia do hamowania):
1. Walka, ucieczka lub przytłoczenie (zamrożenie);
2. Nadmierne pobudzenie;
3. Spokój, koncentracja i uważność;
4. Zbyt niskie pobudzenie;
5. Senność;
6. Sen;
7. Odpoczynek i regeneracja.
My w ciągu dnia wędrujemy przez różne poziomy, i rzecz w tym, by nie przebywać zbyt długo na poziomie nadmiernego pobudzenia lub walki, ucieczki czy przytłoczenia. Ludzie przebywający w permanentnym stresie po jakimś czasie nie potrafią przejść w stan regeneracji, trudno im się skoncentrować czy wyciszyć.
Kiedy wzrasta pobudzenie, wzrasta zużycie energii w organizmie, a kiedy pobudzenie spada, odbudowujemy nasze zasoby.
Im większy poziom stresu u dziecka, tym trudniej przechodzić jego mózgowi między stanami. Funkcja odprężenia zaczyna tracić swoją elastyczność, w wyniku czego dziecko może utknąć w stanie nadmiernego lub zbyt małego pobudzenia.
Zobacz także: Jak skutecznie rozładować stres i pozbyć się napięcia?
I teraz wyobraźmy sobie, że dziecko jest w stanie nadmiernego pobudzenia czy w stanie ucieczki (czegoś się mocno wystraszyło), a czas do spania. Ponieważ dziecko nie umie wyhamować, a my go tego nie uczymy, nie pokazujemy sposobów na wyciszenie, to trudno mu może być zasnąć. Sen może mieć niespokojny, budzić się w nocy z nadmiaru wrażeń, z lęku i rano jest niewyspane, czyli z mniejszą ilością energii na starcie. Wtedy łatwiej o bardziej emocjonalne, trudne reakcje. Jeśli dalej nie umie wyhamować, to elastyczność mózgu spada.
Zbyt niski poziom pobudzenia też nie jest optymalnym poziomem, na którym warto przebywać dłuższy czas – wyobraźmy sobie dziecko, któremu trudno jest cokolwiek zrobić, czymkolwiek się zająć.
Czasem termin samoregulacja pojawia się zamiennie z samokontrolą, tymczasem są dwa odrębne zagadnienia.
Czym jest samokontrola?
Samokontrola to funkcja wykonawcza mózgu, dzięki której jesteśmy w stanie zapanować nad sobą, nad własnymi emocjami, zachowaniem. To dzięki niej potrafimy się kontrolować. Możemy samokontrolę przyrównać do zbiornika z paliwem. Rano, po wybornym i wystarczająco długim śnie mamy spory zapas paliwa. Mamy ochotę zrobić wiele rzeczy, np. omijać słodycze, bo mamy długofalowy cel zrzucić kilka kilogramów. Jednak w ciągu dnia jesteśmy bombardowani różnymi sytuacjami, stresorami (o nich poniżej), i paliwo w zbiorniku nam się wyczerpuje – bo na „walkę” ze stresorami nasz mózg zużywa sporo tej energii. I wyobraźmy sobie, że jest wieczór, a my mieliśmy naprawdę ciężki dzień – wystarczy mały impuls, byśmy odpuścili samokontrolę i rzucili się na małego pączusia. Wszystko dlatego, że zbiornik z paliwem „samokontrola” po prostu został opróżniony.
Jak domowymi sposobami złagodzić negatywne skutki stresu? Dowiesz się tego z filmu:
Jak nauczyć tego dziecko?
Przede wszystkim, żeby dziecko można było czegoś nauczyć, warto zacząć od siebie. Rodzic musi sobie zdawać sprawę, że dziecko uczy się przede wszystkim przez obserwację, naśladownictwo, dzięki modelowaniu zachowań przez rodzica, a dopiero później przez przyswajanie tego, co mówi.
To od czego zacząć?
Po pierwsze dorosły potrzebuje zdać sobie sprawę, że stres bombarduje nas w 5 obszarach – biologicznym, emocjonalnym, poznawczym, społecznym i prospołecznym. Na poziomie biologicznym atakowane są przede wszystkim nasze zmysły, np. może nas denerwować tykający zegar czy przykry zapach w pomieszczeniu. Poziom emocjonalny uderza przede wszystkim w naszą emocjonalność, to jak odbieramy emocje i jak sobie z nimi radzimy – na przykład kłótnia bliskich przyjaciół w naszej obecności czy rozżalenie na niesprawiedliwość, jaka nas spotkała. Stres na poziomie poznawczym towarzyszy nam często przy nauce nowych rzeczy, koncentracji: rywalizacja w pracy czy nauka języków obcych. Obszar społeczny związany jest ze zdolnością do dostosowywania zachowania i myślenia do sytuacji społecznych a także umiejętnością budowania i podtrzymywania relacji, Jeśli więc jesteśmy odrzuceni przez grupę, albo nie lubimy zgłaszać się na ochotnika, to może być naszym stresorem w tym obszarze. Natomiast stres w obszarze prospołecznym pojawia się wtedy, kiedy występuje np. konieczność radzenia sobie z silnymi emocjami innych, kiedy nasze wartości są zagrożone. gdy przedkładamy czyjeś dobro nad własne lub kiedy mamy dylematy moralne.
Kiedy już wiemy na jakich poziomach może pojawić silna reakcja na stres i mamy pomysły na to, jak zminimalizować swoje stresory, możemy tę wiedzę przekładać na dziecko i stać się detektywem stresu. Warto przyglądać się i rozpoznawać, które stresory najmocniej działają na dziecko i spróbować je łagodzić, uczyć dziecko samoregulacji, np. wyciszania, czy pobudzania, a w końcu wyrobić w dziecku nawyki, które sprawią, że później samo będzie umiało rozładować stres.
Tylko jak to zrobić?
Każdy rodzic jest ekspertem od swojego dziecka. Rodzic, który ma kontakt ze swoim dzieckiem instynktownie wie, jak może mu pomóc. Warto zaznaczyć, że całe życie uczymy się samoregulacji i samokontroli. Wsparcia zewnętrznego przy „rozładowaniu” emocji i stresu będą potrzebowały przede wszystkim małe dzieci, do 3 roku życia – rodzic jest takim zewnętrznym „regulatorem”. Może przytulać, towarzyszyć, głaskać, nucić piosenki, położyć się obok dziecka – ważne, by wiedzieć, czy to służy dziecku, czy je podkręca. Bardzo ważne jest, aby od początku uczyć dziecko nazywania emocji i uczuć. I znowu – jako rodzice uczymy tego nasze dzieci. Choć małe dziecko nie będzie na początku umiało powiedzieć, że jest smutne czy zdenerwowane, będzie umiało pokazać, gdzie w ciele one się kumulują, np. w brzuchu. I o to warto pytać, Pokazywać. Warto też uznawać prawo każdego człowieka (rodzica i dziecka w tym wypadku) do posiadania emocji i stresu. Nie zaprzeczamy, mówiąc: „Oj tam, nic się nie stało, nie płacz”, kiedy dziecko się przewróciło i płacze.
Zobacz także: Dlaczego rodzeństwo się kłóci? Czy rodzic zawsze musi reagować?
Za starszymi dziećmi, powyżej 3-4 roku życia możemy ustalić, co zrobić kiedy się denerwuje, co mu pomaga, czy woli się oddalić, a może przytulić, a może woli wyjść do ogrodu i się wyskakać. Takie ustalenia robimy, kiedy obie strony są spokojne, zrelaksowane i w dobrym nastroju. Warto skorzystać z potencjału i kreatywności dziecka, z cała pewnością odpowie na pytanie i podsunie jakieś rozwiązanie. To, o czym rodzic powinien pamiętać to to, aby nie narzucać dziecku rozwiązań i nie robić nic na siłę. Jeśli dziecko nie lubi przytulania, nie próbujmy go w ten sposób uspokoić. Takie zachowanie zamiast pomóc, tylko pogorszy sytuację. Po każdym wybuchu silnych emocji czy stresu dobrze jest – już na spokojnie – przegadać z dzieckiem, co go tak zdenerwowało, zasmuciło i co mogłoby zrobić następnym razem, jak inaczej zareagować. To jeden z kroków do budowania samoświadomości. To proces, który przyniesie nam pewnego dnia owoce. Moje nastoletnie dzieci proponują mi, kiedy widzą, że jestem poddenerwowana, bym odpoczęła chwilę na tarasie.
A jak postępować z nastolatkiem?
W mózgu nastolatka, pomiędzy 14-16 rokiem życia, każdego dnia dokonuje się prawdziwa rewolucja. Praktycznie codziennie zmienia struktura neuronów, odbywa się tam codziennie remont i reorganizacja. Nastolatek jednego dnia wydaje nam się rozsądnym człowiekiem, rozumiejącym, czemu nie trzaskamy drzwiami, następnego dnia trzaśnie nimi, by rozładować napięcie. Jednego dnia lubi swoich kolegów, następnego dnia ich nie cierpi. Dlatego dziecko w tym okresie potrzebuje dużo mądrego, nienatarczywego wsparcia i zrozumienia – co nie znaczy pobłażliwości. Rodzić musi mieć świadomość, że to trudny okres, w którym nastolatek uczy się na nowo odporności, samoregulacji i samokontroli. Fakt, że nastolatki postrzegają dorosłych w krzywym zwierciadle, a czasem ich reakcje są mocno przesadzone – to zupełnie naturalne. Na przykład neutralne spojrzenie odbierane bywa jako wrogie czy natarczywe. Jeśli rodzic ma wątpliwości, czy wszystko jest ok, czy nie popełnił gdzieś błędu, warto poczytać książki, posłuchać wykładów, które wyjaśniają, co dzieje się w mózgu nastolatka. Jeśli nadal mamy wątpliwości, albo jakieś zachowanie szczególnie nas niepokoi, warto poradzić się psychologa, bo czasem wystarczy 1 spotkanie. Nie ma w tym nic złego, każdy rodzic ma prawo czegoś nie wiedzieć, nie musi być we wszystkim ekspertem. Szukanie pomocy u specjalisty może nie tylko pomóc zrozumieć zachowanie dziecka – niezależnie od jego wieku– ale podsunąć rozwiązanie jakieś problemu.
Zobacz także: Jak znaleźć wspólny język z nastolatkiem?