W piątek Ministerstwo Zdrowia podało, że badania laboratoryjne potwierdziły zakażenie koronawirusem u kolejnych 4739 osób. Z powodu COVID-19 zmarło 52 chorych. Łącznie od początku epidemii chorobę wykryto u 116 338 osób, zmarło 2 919 z nich, wyzdrowiało 77 875 chorych.
Jak rozwija się epidemia koronawirusa?
Doktor Grzesiowski podkreślił, że w tej chwili epidemia szerzy się w wyniku kontaktów międzyludzkich na wielu poziomach: w pracy, w szkole, podczas imprez towarzyskich i w placówkach medycznych.
Wskaźniki w tej chwili zakaźności, czyli reprodukcyjności wirusa są takie, że to jest 1,5 do nawet 1,7 czyli 10 osób zaraża 15 i dalej w postępie wykładniczym
- wyjaśnia specjalista
Koronawirus: obostrzenia wprowadzono zbyt późno?
Zdaniem dr Grzesiowskiego, obecnie obserwowane wzrosty zachorowań "wynikają z tego, że nie wdrożono na czas procedur opóźniających multiplikację wirusa".
I niestety oznacza to, że trzeba bardzo pilnie wprowadzać bardzo poważne ograniczenia, przede wszystkim w komunikowaniu się ludzi ze sobą. Czyli powinniśmy zawieszać wszystkie niepotrzebne bezpośrednie spotkania z udziałem wielu osób, a jednocześnie walczyć o to, żeby nie dochodziło do zakażeń w instytucjach, które muszą pracować w trybie ciągłym, czyli w urzędach, szpitalach, POZ-ach, DPS-ach itd. Tam po prostu musi być restrykcyjna polityka maskowa
- podkreślił Grzesiowski.
W jego ocenie, w tej chwili mamy do czynienia z innym zjawiskiem niż w marcu i kwietniu.
Mamy w tej chwili znacznie rozproszone małe, kilkuosobowe ogniska zakażeń i mamy co najmniej 6 województw, w których szybko narasta liczba zakażenia
- zaznaczył immunolog.
Koronawirus - gdzie jest największym zagrożeniem?
Dr Grzesiowski podkreślił, że wirus przeniknął już do głębszej warstwy społeczeństwa i występuje w dużym rozproszeniu. Zdaniem specjalisty pierwotna przyczyną tego stanu rzeczy były wybory, podróże wakacyjne, wesela i otwarcie szkół.
Nie mamy na to jednoznacznych dowodów, ale jednak wydaje się, że szkoły są bardzo istotnym ogniwem transmisji wirusa, bo dzieci chorują bezobjawowo, czyli nie wiemy, które dzieci przynoszą zakażenia do domu. Więc myślę, że edukacja szkolna jest w tej chwili jednym z ważniejszych źródeł przenoszenia choroby
- ocenił Grzesiowski.
Źródło: PAP